-Arianne ?
Dziewczyna dobrze znała ten napięty ton.
Stephanie strasznie martwiła się o swoją córkę. Szczególnie jeżeli w jej
ustach pojawiało się imię Abbey. Sytuacja sprzed kilkunastu miesięcy
dała dużo do myślenia Stephanie jak i Dominicowi. Małżeństwo wiedziało,
iż ich najstarsza pociecha jest bardzo wrażliwa i zawsze martwili się o
nią. Dobrze wiedzieli, ile zła może wkraść się w życie takiej
nastolatki jak ona.
Cisza. Pokój wypełniał tylko dźwięk
tykającego zegarka i ciche odgłosy tupania Alvina piętro wyżej. Ciemne
włosy młodej Stroud spadały jej na twarz. Nie wiedziała co ma
powiedzieć. Nie wiedziała nawet czy naprawdę chce tam iść. Jeszcze pare
miesięcy temu nie wychodziłaby z domu, a teraz chciała iść na domówkę ?
Do Abbey? Abbey Donnat ?
- Ja wiem jak to brzmi mamo, ale będzie tam Harry.
Jedno matczyne spojrzenie wystarczyło, by twarz Arianne stała się czerwona niczym dorodna piwonia.
-Nie ! To nie tak miło zabrzmieć. Tylko…
zmieniłam się, tak ? Ona chyba też, a co jeśli to jedyna szansa na
całkowity rozejm ? Przez te tygodnie była całkowicie nieszkodliwa. –
wyraz twarzy nastolatki był śmiertelnie poważny.
Stephanie zacisnęła usta. Teraz nie widziała w
swojej córce skulonej dziewczynki z zapuchniętymi oczami i
rozkojarzonym wzrokiem. Arianne dorosła. Stała się poważniejsza i
niesamowicie dzielna. Nawet sposób w jaki zwracała się ostatnio do
Alvina, zmienił się. Podchodziła do wszystkiego spokojnie i ze zdrowym
rozsądkiem. Stała się bardziej otwarta.
Pani Stroud wiedziała, że kiedyś nadejdzie
moment w którym spojrzy na córkę i zobaczy w niej odpowiedzialną, pewną
siebie Arianne.
Tylko dlaczego nikt jej nie uprzedził, że to tak szybko nadejdzie ?
Przelotne spojrzenie i natychmiastowe, szybsze bicie serca.
Nad głowami Arianne i Harry’ego huczały tylko
jarzeniówki. Każdy gest stawał się być czymś przerażająco głośnym.
Chociażby przewracanie kartek w podręczniku od znienawidzonej
matematyki. Były to wyjątkowo niezręczne pierwsze minuty, kolejnego
spotkania w Bibliotece Publicznej. Dziewczyna nie potrafiła się na
niczym skupić. Od dawna nie była na korepetycjach z Harrym. W dodatku
jego osoba przypominała jej ciągle o domówce, na której miała się
zjawić. W jej głowie ciągle rodziły się nowe pytania na które, jak na
razie, nie znała odpowiedzi.
- Coś nie tak? – Harry odchylił się
delikatnie do tyłu, by lepiej widzieć Arianne. Dziewczyna spojrzała na
niego niepewnie. W ciągu tamtych kilku spotkań okazał się być bardzo
miłym chłopakiem. Trochę gapowatym, ale za to z dystansem do siebie.
Czemu nie miałaby mu zaufać ?
Nie. Nie, to jeszcze nie pora na większe zwierzenia. Nie znasz go. Daj sobie spokój.
Na twarz Stroud wpłynęły dwa dorodne
rumieńce. Szybko potrząsnęła głową, przez co kilka kosmyków ciemnych
włosów wysunęły się spod gumki, trzymającej ciemne pukle Arianne.
-Może to dziwne. Cały czas myślę…
-Ach. – Harry zagryzł wargi i położył dłonie na stoliku. – Impreza.
Echo jego głosu jeszcze chwilę unosiło się po ogromnej sali.
-Pewnie się denerwujesz. – uniósł jeden kącik
ust, wpatrując się w twarz dziewczyny, która z sekundy na sekundę
przybierała coraz to bardziej zakłopotany wyraz. Chłopak machnął tylko
dłonią. Arianne wyprostowała się i czekała, aż chłopak pochwyci ten
temat. Może nie wyglądał na imprezowicza, ale w końcu był też
zaproszony. Lepiej. Szedł tam również. Był jedyną kojarzącą się
pozytywnie twarzą, jaką Arianne mijała na szkolnym korytarzu.
Harry zatrzasnął delikatnie podręcznik i
odsunął go na bok. Jedyna szansa na głębsze poznanie Arianne Stroud
była o wiele ciekawsza, niż zadania matematyczne. Dlaczego by nie
wykorzystać okazji ?
- Domówka odbędzie się w jej domu. Ogromnym
domu. Jeśli lubisz małe przestrzenie, będziesz czuła się tam jak w
pałacu Buckingham. – skrzywił się nieco, robiąc krótką pauzę. Arianne
podniosła wzrok na Harrego, tym samym zaprzestając skubania zielonej
oprawki zeszytu.
- Początek będzie drętwy jak to początki.
Abbey zapewne ubierze się w jakąś mega wystrzałową i mega obcisłą
sukienkę. Jej wierne przyjaciółki oczywiście będą poprawiały jej co
chwila fryzurę. Jednakże wszystko się zacznie jak każdy więcej wypije.
Wtedy to już nikt się nie hamuje. Każdy … no wiesz jak to jest po kilku
drinkach. Zapala się lampka ‘’odwaga’’ i … Może dlatego właśnie Abbey
zaprasza na swoją imprezę tylko nielicznych ? Gdyby jedna z jej
przyjaciółek przespałaby się z największym kujonem w szkole,to co by
wtedy było ?
Arianne wzruszyła ramionami i na nowo zajęła
się oprawką zeszytu. Nie wiedziała „ jak jest po kilku drinkach”. Nie
miała chyba ochoty wiedzieć. Widziała wiele razy przewracających się
nastolatków, którzy wracali z imprezy w godzinach porannych. Nie chciała
wyglądać jak oni.
- I tyle ? – zapytała po krótkiej ciszy.
-Właściwie to tak, ale całkowicie inaczej przedstawia się to na żywo. Z resztą sama zobaczysz.
Kolejne skrzyżowane spojrzenia i szybsze bicie serca.
Zerwał się porywisty wiatr.
Figlarny powiew targał papiery trzymane w
ręce pewnej kobiety tak długo, aż w końcu wygrał. Plik kartek wzniósł
się w powietrze. Białe papiery trzepotały niczym spłoszone gołębie,
unosząc się to w górę to w dół. Kobieta o próbowała pozbierać te, które
nie poddały się podmuchom i jak na razie leżały na chodniku. Chłodny
powiew leciał dalej, poruszył liście drzew. Kilka z nich spadło na
trawę, przysłaniając widok robaczkom, które tamtędy przechodziły.
Jednak ten nie zatrzymał się, biegł dalej przez ulice. Przegonił kilka
ptaków, które siedziały spokojnie na dachu kamienicy. Dął dalej, aż
końcu dotarł na Westminster Bridge. Chlusnął swym zimnem w drobną
postać, ubraną w kremowy płaszcz i poleciał dalej. Dziewczyna skuliła
się. Było jej bardzo zimno, ale stała, wpatrując się w fale Tamizy.
Candice nie dzwoniła do niej już od dłuższego
czasu, a kiedy Arianne chciała z nią porozmawiać ta zbywała ją słowami
„Nie mam teraz czasu. Przepraszam’’ czy „Zaraz będę u koleżanki, nie
mogę teraz rozmawiać.’’ Po kilku takich ‘’rozmowach’’Arianne poddała
się. Czuła się jak niepotrzebny element w życiu Candice Moore. Kiedyś
pasujący do reszty, ale teraz już nie. Skamieniała twarz Arianne nie
ukazywała nic, a sama postać dziewczyny wydawała się być nieruchoma
niczym posąg.
- Arianne?
Dziewczyna spojrzała powoli w stronę głosu.
Przed nią rysowała się drobna postać Abbey. Wyglądała bardzo niewinnie w
swoim berecie w paski i czarnym płaszczu. Tylko kto uwierzyłby w
niewinność tej dziewczyny ?
- Cześć. – wykrztusiła Stroud, patrząc spokojnie na znajomą twarz.
- Co Ty tutaj robisz w taką pogodę ? Zaraz lunie deszczem.
Arianne wzruszyła tylko ramionami. Nie
wierzyła już dawno w dobre intencje Donnat. Wiedziała, że musi być przy
niej bardzo ostrożna. Gdyby tylko wiedziała, co kotłuje się aktualnie
pod burzą czarnych loczków ? Jaki chytry plan pełza między myślami?
- Abbey?
Stroud odwróciła się szybko za siebie.
Harry ?
Donnat spojrzała na chłopaka i otworzyła usta, jakby chcąc coś powiedzieć.
- Cześć. – przerwał jej Styles. – Co tutaj robicie ?
- To Westminster Bridge chyba każdy ma prawo do przechodzenia tutaj, prawda ? – zaczęła Abbey.
-Tak. Tak.
Każdy czekał na posunięcie drugiej osoby.
Na twarz Abbey wpełzł chytry uśmieszek,
widoczny tylko dla Harry’ego. Za dobrze ją znał. Wiedział doskonale, że
coś już wymyśliła. Coś złego.
Arianne wpatrywała się w twarz chłopaka,
która ni stąd, ni z owąd pobladła, jakby płuca nie pobrały już od minuty
świeżej dawki tlenu.
Trójka ludzi przypadkowo spotkanych nad wodą
Tamizy. Każdy z nich miał swoje cele i ukryte wady. Każdy był inny.
Chował pod sobą uczucia, chcąc jak najlepiej zagrać w swoje życie.
Tylko kto z nich chował w sobie głębszy sekret ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz